Data: Poniedziałek, 6 czerwca 2011, 12:03

Facebook i Twitter zakazane we francuskiej telewizji


Słowa "Facebook" i "Twitter" nie powinny padać w telewizji i radiu, jeśli nie są używane w kontekście informacji dotyczących tych serwisów społecznościowych - wynika z decyzji francuskiego regulatora medialnego Conseil Supérieur de l’Audiovisuel (CSA). W ten sposób Francja realizuje swoje prawo funkcjonujące nie od dziś, ale zdaniem wielu komentatorów jest to mało rozsądne.

Pod koniec maja CSA wydała decyzję dotyczącą odsyłania do serwisów społecznościowych. Francuski regulator mediów uznał, że wymienianie nazw serwisów i kierowanie do nich słuchaczy jest rodzajem kryptoreklamy. Nie można zatem odsyłać do Facebooka lub Twittera. Oczywiście nie powinno się odsyłać także do innych, mniejszych serwisów. We francuskim radiu lub telewizji będzie można powiedzieć "odwiedź nasze strony w serwisach społecznościowych" lub coś w tym rodzaju.

CSA podkreśla, że jej decyzja wynika z dekretu wydanego w 1992 roku. Zakazuje on promowania przedsięwzięć komercyjnych w programach o charakterze informacyjnym. Jest to oczywiście uzasadnione z punktu widzenia dziennikarskiej obiektywności, ale czy w 2011 roku takie prawo rzeczywiście ma sens?

Wielu komentatorów uważa, że to absurd. Alexa Tsotsis z TechCrunch zauważa, że w dzisiejszych czasach ludzie po prostu używają pewnych usług np. Google lub Facebooka. Możemy twierdzić, że wszystkie wyszukiwarki są równe, ale to nie zmieni faktu, że to "guglanie" a nie "bingowanie" kojarzy się z internetowym wyszukiwaniem. Czy tego chcemy czy nie istnieje ktoś, kto podbił rynek.

TechCrunch zauważa również, że prawo może być ciekawie omijane. Można przecież powiedzieć "znajdź nas na największym serwisie społecznościowym" albo "relacja na żywo w serwisie, który publikuje wiadomości o długości 140 znaków". Czemu nie?

Podobny problem w Polsce dostrzegła Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która nie chce zbyt częstego odsyłania do mediów społecznościowych.

Nieco dziwne w tej sytuacji może wydawać się to, że regulatorzy nie chcą Facebooka lub Twittera w mediach, a jednocześnie instytucje takie jak Parlament Europejski promują Facebooka bez skrępowania. Konkretne e-usługi promują także prezydenci i premierzy państw UE oraz inne ważne organy władzy.

Marcin Maj
| Drukuj | Zamknij |