Data: Poniedziałek, 27 grudnia 2010, 17:47

Będą zmiany w sposobie oceny superkomputerów?


Pojawienie się chińskiego superkomputera na pierwszym miejscu listy TOP500 nie uszło uwagi samego prezydenta Obamy. W ciągu ostatnich kilku tygodni polityk dwukrotnie o tym wspominał, mówiąc o konieczności utrzymania przez USA technologicznej przewagi nad innymi krajami.

Jednak zarówno z wypowiedzi samego prezydenta jak i z dokumentów wydanych przez jego Radę ds. Nauki i Technologii można wywnioskować, że będziemy świadkami zmian w metodologii pomiarów wydajności superkomputerów. Specjaliści uważają bowiem, że projektowanie maszyn tak, by wypadały dobrze w teście Linpack jest marnowaniem pieniędzy i może skutkować przegapieniem możliwości poczynienia znacznych postępów w technologii superkomputerów.

Obecnie pozycja USA nie jest zagrożona. Na 500 najpotężniejszych superkomputerów świata aż 280 znajduje się w Stanach Zjednoczonych, USA zajmują 5 z 10 czołowych pozycji, a największymi producentami superkomputerów są amerykańskie firmy. Od lat jednak względna pozycja Stanów Zjednoczonych słabnie, a przewaga nad innymi krajami topnieje.

Eksperci już od dłuższego czasu zwracają uwagę, że Linpack powinien zostać uzupełniony o inne testy, gdyż sam mierzy tylko i wyłącznie "surową" zdolność obliczeniową komputerów i coraz mniej odpowiada wyzwaniom nowoczesnej nauki.

Jednym z takich proponowanych testów jest Graph500, który mierzy nie tylko moc obliczeniową, ale również bierze pod uwagę wielkość maszyny. Oznacza to, że test ten może wykazać, iż mniejszy superkomputer jest w pewnych zastosowaniach bardziej wydajny od większego.

Z opinią doradców prezydenta Obamy zgadza się Jack Dongarra, profesor informatyki z University of Tennessee i jeden z twórców listy TOP500. On sam jest jednym z autorów powstałego na zlecenia DARPA testu HPCC (High Performance Computing Challenge), który mierzy 7 różnych aspektów systemu superkomputerowego.

Mariusz Błoński
| Drukuj | Zamknij |