Data: Czwartek, 8 lipca 2010, 15:26

Manning usłyszał zarzuty


Bradleyowi Manningowi, 22-letniemu analitykowi wywiadu, który przekazał tajne dane serwisowi Wikileaks, przedstawiono oskarżenie. Będzie on sądzony w dwóch sprawach - jedna składa się z ośmiu zarzutów kryminalnych, w drugiej usłyszy on cztery zarzuty złamania regulaminu wojskowego.

Najpoważniejsze oskarżenie dotyczy złamania ustawy o szpiegostwie. Przewiduje ona karę śmierci za przekazanie tajnych informacji obcemu rządowi. W przypadku Manninga wzięto pod uwagę fakt, że przekazał je "tylko" nieupoważnionej stronie trzeciej. Najprawdopodobniej grozi mu za to od 50 do 70 lat więzienia. Wyrok może zostać skrócony, jeśli Manning będzie współpracował lub za dobre zachowanie.

Jednocześnie wysoki rangą przedstawiciel Departamentu Obrony poinformował, że adwokaci Juliana Assange, założyciela Wikileaks, nie próbowali kontaktować się z Pentagonem. Sam Assange twierdzi coś przeciwnego.

Reakcję na sprawę Manninga są zróżnicowane. Jedni twierdzą, że jest męczennikiem za sprawę, gdyż wśród ujawnionych przez niego informacji są filmy pokazujące np. jak amerykańscy żołnierze zabijają cywili. Inni z kolei twierdzą, że motywacje Manninga wcale nie są czyste i stracił on wiarygodność ujawniając m.in. 260 000 telegramów przesyłanych do ambasad USA, bez sprawdzenia co w tych telegramach się znajduje. O ile ujawnienie filmów można uznać za czyn szlachetny, porównywalny np. z ujawnieniem dokumentów korporacji dokonującej przestępstwa, to już przekazanie Wikileaks telegramów wygląda po prostu na atak na amerykańską dyplomację, a nie ujawnienie przestępstwa. Tym bardziej, że Manning, przekazując je stwierdził, że "Hillary Clinton i tysiące dyplomatów na całym świecie dostaną ataku serca".

Pod adresem Adriana Lamo, hakera, który wydał Manninga gdy ten się z nim skontaktował w sprawie dokumentów, posypały się pogróżki, włącznie z groźbami odebrania życia.

Mariusz Błoński
| Drukuj | Zamknij |