Blogerzy napędzaja ruch mediom
Blogerzy intensywnie korzystają z mainstreamowych mediów i linkują do nich. 80% tych linków trafia do czterech źródeł, wśród których jest m.in.
New York Times - wynika z analizy Project for Excellence in Journalism (PEJ).
NYT deklaruje wprowadzenie opłat, co może zmniejszyć tę popularność wśród blogerów. Najwyraźniej zmiana modelu biznesowego nie będzie łatwa.
Przeprowadzone przez PEJ badania miały na celu określenie różnic i zależności pomiędzy mediami tradycyjnymi i społecznościowymi. Badacze zgromadzili m.in. dane na temat czołowych informacji z serwisów informacyjnych, Twittera, YouTube i blogów.
Z analizy wynika, że główne tematy w serwisach społecznościowych i blogach różnią się od tych w "zwykłych" serwisach informacyjnych. Istnieją jednak także duże różnice pomiędzy poszczególnymi mediami społecznościowymi.
Na Twitterze dominują wiadomości ze świata technologii, mniej jest informacji politycznych. YouTube jest najlepszym medium do przypadkowych odkryć. W serwisie tym dominuje mentalność określana jako "hej, musisz to zobaczyć". Blogi najczęściej przypominają serwisy informacyjne, ale i tak tylko co czwarty czołowy temat w blogosferze pokrywa się z głównymi tematami w serwisach informacyjnych.
Najciekawszym wnioskiem z badania jest chyba to, że 99% artykułów na blogach linkuje do internetowych wydań tradycyjnej prasy. Z tych linków aż 80% trafia do czterech mediów:
BBC,
CNN,
The New York Times oraz
The Washington Post.
To spostrzeżenie ma niemałe znaczenie w kontekście planowanego przez
NYT wprowadzenia opłat za dostęp do newsów. Analiza PEJ pokazuje, że ta gazeta zawdzięcza popularność blogerom. Po wprowadzeniu opłat blogerzy raczej przestaną do niej linkować, bo nie będą chcieli kierować swoich czytelników na płatne strony.
Opłaty za newsy wprowadziły już wcześniej takie serwisy jak
Wall Street Journal oraz
Financial Times. Funkcjonowały one jednak z opłatami na tyle długo, że nie są uzależnione od blogerów w tak dużym stopniu. Trudno więc wróżyć
NYT świetlaną przyszłość z opłatami tylko dlatego, że innym się udało.
Co ciekawe, internauci "ćwierkający" na Twitterze w mniejszym stopniu bazują na tradycyjnej prasie, a częściej linkują do typowo internetowych źródeł jak
CNET lub
Mashable (trafia do nich 40% linków). Nie powinno to dziwić, skoro w tradycyjnej prasie tematy technologiczne stanowią ok. 1% wiadomości, a na Twitterze 43% czołowych informacji dotyczy technologii.
Generalnie badania PEJ pokazują, że wielu ludzi czyta to, co czytają inni. Dlatego właśnie wprowadzanie dzisiaj opłat za dostęp do wiadomości nie musi być tym samym, czym było wczoraj. Te dane można jeszcze zestawić z innymi badaniami PEJ, dotyczącymi reakcji internautów na wprowadzenie opłat. Wynika z nich, że wielu e-czytelników nie ma ulubionego źródła informacji, a ci którzy je mają, porzucą je bez żalu. Obecnie obserwując rynek można dostrzec, że choć
wydawcy na poważnie mówią o wprowadzeniu opłat, wcale się do tego nie spieszą.
Marcin Maj