FCC sie nie poddaje
W Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się kolejna potyczka bitwy o Internet i wywiązanie się prezydenckiej administracji ze złożonej przez Obamę w czasie kampanii wyborczej obietnicy upowszechnienia dostępu do szerokopasmowej Sieci.
Federalna Komisja Komunikacji (FCC) planuje przejęcie pasma po naziemnej telewizji, sprzedaż go i zdobycie w ten sposób pieniędzy na sfinansowanie obietnic prezydenta. Problem jednak w tym, że firmy telekomunikacyjne też chciałyby sprzedawać to pasmo.
Aby wywiązać się z podjętych zobowiązań administracja musi najpierw zwiększyć zakres swojej władzy nad Siecią. W ubiegłym miesiącu
FCC przegrała potyczkę z Comcastem dotyczącą ograniczania ruchu w swojej Sieci. Sąd Federalny orzekł, że FCC nie ma uprawnień do wprowadzania takich regulacji.
Teraz FCC próbuje zwiększyć zakres swojej władzy w inny sposób. Otóż Komisja zmieniła kwalifikację szerokopasmowego internetu z "serwisu informacyjnego" na "serwis telekomunikacyjny", co powinno dać jej większe uprawnienia w regulowaniu Sieci. FCC zapewnia, że nie będzie nadużywała swojej nowej, mocniejszej pozycji. Szef Komisji Julius Genachowski mówi, że to rozwiązanie "przejściowe" i wolałby, żeby Kongres oficjalnie wyjaśnił sytuację prawną.
Krok urzędu został skrytykowany zarówno przez przedstawicieli telekomów jak i Republikanów. Tom Tauke, wiceprezes Verizon Communications stwierdził, że takie działanie tylko zaszkodzi planom upowszechnienia się łączy szerokopasmowych. -
Regulacje i spory sądowe, które po nich nastąpią, przyczynią się do opóźnień i zamieszania - powiedział. Ruch FCC skrytykowali też jej członkowie, Robert McDowell i Meredith Attwell Baker z Partii Republikańskiej. -
To rozczarowująca propozycja, która nas martwi. To nie jest obiecywane 'delikatne podejście', ani trzecia droga - napisali.
Mariusz Błoński