Data: Czwartek, 5 marca 2009, 14:03

Chiny: Kup na aukcji internetowej czyjś czas wolny


Ubiegły rok nie był udany dla Chen Xiao. Jej kraj zrujnowało trzęsienie ziemi, rodzinne miasteczko nawiedziły potężne śnieżyce, przyjaciele się rozwiedli, a sklep odzieżowy, który prowadziła, zbankrutował. To pasmo nieszczęść skłoniło 26-letnią Chinkę do sprzedawania swojego wolnego czasu internautom.

Twoim prawem jest planować życie Chen Xiao, a moim obowiązkiem jest ci służyć” - głosi hasło reklamowe z jej strony internetowej, która pełni rolę sklepu. Internauci mogą za 3 dolary za godzinę wydawać Chen polecenia. A ona z radością je wykonuje.

Twierdzi, że nowy sposób życia dał jej szczęście.

- Jeśli ktoś prosi cię o zrobienie czegoś, jakiejś prostej rzeczy, a ty to robisz, może to ci dać wiele szczęścia. Możesz zmienić się z osoby ponurej w promienną. Może ci to pomóc podwyższyć swoją samoocenę - powiedziała dla CNN.

Nie zgadza się z tym prof. Maria Lewicka, psycholog z UW. - Do szczęścia człowiekowi potrzebna jest kontrola nad własnym życiem. A bycie narzędziem w rękach innych jest tego odwrotnością. Chen twierdzi jednak, że ilekroć sama podejmowała decyzje, „nic z tego nie wychodziło”. Nadzieję na poprawę swojego losu odnalazła więc w oddaniu decydowania innym.

Czego żądają klienci? Chen robiła już prawie wszystko: opiekowała się bezdomnym, asystowała przy narodzinach dziecka, dokarmiała porzucone koty. Zastrzega, że nie zrobiłaby niczego nielegalnego ani niemoralnego.

Chinka nie potrafi odpowiedzieć, jak długo będzie wykonywać sieciowe zlecenia. Jak dotąd, dają jej niezłe jak na chińską prowincję dochody, dzięki czemu może przetrwać czasy kryzysu gospodarczego.

- To może być skuteczne wyłącznie tymczasowo, - twierdzi Lewicka. - jako sposób na przeżycie i zdobycie nowych doświadczeń. Jeśli jednak potrwa zbyt długo, doprowadzi zapewne do poważnych zaburzeń psychicznych.

Skąd pomysł na sprzedawanie swojej wolności? Sprzyja temu współczesna kultura masowa, nastawiona na komercję i robienie rozrywki z cudzej prywatności.

- Przypadek Chen Xiao dzieli cienka granica od osób uczestniczących w popularnych reality-show, takich jak „Big Brother” - konkluduje Lewicka.

Grzegorz Pietrzak
| Drukuj | Zamknij |