TP SA na podsłuchu
Dzięki prostemu zestawowi walkie-talkie można podsłuchiwać rozmowy telefoniczne abonentów Telekomunikacji Polskiej. Taki sprzęt nie wymaga żadnych zezwoleń ani rejestracji.
Niezwykłe właściwości walkie-talkie odkrył Jerzy Wilczewski z Moniek, elektronik i pasjonat krótkofalarstwa.
"Nie wierzyłem własnym uszom. Aż strach pomyśleć jaki użytek z takiego sprzętu może zrobić przestępca" - powiedział "Gazecie Współczesnej" Wilczewski.
Fachowiec dostał sprzęt do przeróbki od mężczyzny, który przywiózł go z USA. Elektronik dostosował tylko ładowarkę urządzenia do polskiego napięcia i sprawdził, czy zestaw prawidłowo działa.
Okazało się, że może podsłuchiwać rozmowy prowadzone przy użyciu tzw. "antenki" - systemu telefonii bezprzewodowej, który TP SA instaluje na peryferiach miast lub we wsiach.
Dziennikarze "Gazety Współczesnej" postanowili się przekonać, czy podsłuchiwanie rozmów za pomocą walkie-talkie jest naprawdę możliwe. "Było to nadzwyczaj proste" - stwierdzają w dotyczącym tej sprawy tekście.
Nieświadomy podsłuchiwania mężczyzna głośno i wyraźnie podawał pracownikowi banku swój numer konta i dane personalne. Dwaj lekarze ze szpitala onkologicznego ustalali diagnozę chorej pacjentki. Kobieta z Chicago informowała swoją córkę, że włożyła do paczki trzy koperty z dolarami.
Dziennikarze natychmiast skontaktowali się z rzecznikiem TP SA. Spytali m.in. o to, czy firma wiedziała o możliwości podsłuchiwania rozmów za pomocą walkie-talkie. Rzeczowej odpowiedzi do dziś nie otrzymali.