Data: Środa, 8 września 2004, 11:38

Po trupach, ale dopniemy swego


Taka idea zdaje się przyświecać amerykańskim organizacjom zajmującym się ochroną praw autorskich. Po niekorzystnych ostatnio decyzjach sądów, na mocy których, wcześniejsze wyroki skazujące osoby korzystające z sieci wymiany plików okazały się nielegalne, amerykańscy stróże wartości intelektualnych przypuszczają kolejny atak - opracowali nową wersję prawa, które może doprowadzić do całkowitej delegalizacji serwisów P2P w USA.


Zgodnie z nowym projektem ustawy o nazwie Induce Act każdy, kto "celowo nakłania" do naruszania praw autorskich może być pociągnięty do odpowiedzialności prawnej. "Nakłanianie" z kolei zdefiniowano jako "świadome, jawne działania, które zgodnie z logiką mogą skłonić inną osobę lub osoby do złamania prawa autorskiego", informuje "Gazeta Wyborcza".

Inny zapis mówi o tym, że firma, która "aktywnie przeszkadza" posiadaczom praw autorskich w próbach identyfikowania piratów również może zostać pociągnięta do odpowiedzialności. Oznacza to, że koncerny fonograficzne, będą miały wgląd w dane abonentów różnych serwisów oraz dostawców usług internetowych.

"Skoro nie da się zniszczyć nielegalnej wymiany na drodze sądowej - należy zakazać używania sieci P2P w internecie" - twierdzą według Interii, prawnicy firm fonograficznych.

"To tak, jakby zakazać jeżdżenia samochodami tylko dlatego, ze kilka procent ludzi powoduje wypadki, lub zakazać posiadania noży kuchennych, ponieważ margines używa ich do morderstw lub kserokopiarek, na których można powielić materiały zarówno legalne, jak i nielegalne" - ripostują analitycy.

Nowy projekt to "dzieło" wpływowych organizacji i firm w USA i na całym świecie: stowarzyszenia przemysłu nagraniowego (RIAA), stowarzyszenie branży filmowej (MPAA), koalicji producentów oprogramowania (BSA) oraz koncernów IBM, Apple, Hewlett-Packard i Microsoft. Co ciekawe, ustawa przyznaje także dostawcom muzyki, filmów czy oprogramowania prawo weta przy wprowadzaniu nowych technologii (sic).

W dobie masowego dostępu do internetu, wielu gigantów przemysłu rozrywkowego dawno już przestało nadążać za rozwojem technologicznym, wskutek czego odpływają mu sprzed nosa ogromne pieniądze. Zamiast działać elastycznie - zaprzęgając tęgie umysły do wymyślenia sposobu jak tu wykorzystać na swoją korzyść nowe możliwości dystrybucji danych - wydają ogromne sumy na prawników, starając się za wszelką cenę powstrzymać naturalną ewolucję technologii i powstających przy tej okazji nowych zachowań oraz potrzeb konsumentów. Cóż, łatwiej rzucać kłody i niszczyć, niż wykazać się kreatywnością...

www.di.com.pl
| Drukuj | Zamknij |