Data: Poniedziałek, 3 października 2016, 11:07

Czy mobilne antywirusy mają jeszcze jakąś wartość?


Chociaż mobilne oprogramowanie antywirusowe charakteryzuje się podobnymi cechami co zainstalowane na komputerach domowych, to jego zadaniem jest nie tylko ochrona przed mobilnymi szkodnikami i złośliwymi stronami. Twórcy mobilnych aplikacji przewidzieli dla nich również inne ambitne zadania, jak choćby wspieranie strategii BYOD, realizowanie w praktyce zasad i reguł polityki bezpieczeństwa, szyfrowanie danych, a nawet kontrolę dostępu do plików.

Dla konsumentów rynku mobilnego strategia dużych firm antywirusowych dostarczających dla klientów indywidualnych i korporacyjnych aplikacje przeznaczone do protekcji urządzeń przenośnych może być niejasna. W kwestii ochrony urządzeń prywatnych i służbowych dostawcy tych programów podchodzą do zagadnień bezpieczeństwa trochę inaczej. Chociaż w obu przypadkach ochrona przez mobilnym szkodliwym kodem musi być klasą samą dla siebie, to działy IT oraz użytkownicy prywatni rządzą się swoimi prawami i radzą sobie ze swoimi problemami zupełnie inaczej.

Adrian Ludwig podczas ubiegłorocznej konferencji Google I/O powiedział:

Nie sądzę, aby 99 procent użytkowników uzyskiwało jakiekolwiek korzyści z antywirusa. Nie ma żadnego powodu, aby instalować cokolwiek innego, niż my dostarczamy wraz z systemem.

Gdybym zajmował się pracą, w której potrzebowałbym ochrony danego typu, miałoby to dla mnie sens. Ale nie sądzę, by przeciętny użytkownik Androida musiał instalować antywirusa.” — powiedział szef działu bezpieczeństwa Android.

Fakt, że Android jest tak samo często wykorzystywany do kradzieży informacji jak Windows nie wynika ze słabych punktów systemu, co popularności i — niestety, ale samych użytkowników. W większej mierze winowajcą za popełnione incydenty bezpieczeństwa jest człowiek, który uruchomia szkodliwy kod pobrany z Google Play lub spoza oficjalnego źródła. Skoro już jesteśmy przy sklepie z aplikacjami — Adrian Ludwig zapomina, jak nieskuteczne filtry detekcji złośliwych programów posiada Google Play. Każda aplikacja zaakceptowana do Google Play jest skanowana, by wykryć potencjalne problemy z jej bezpieczeństwem. Jednak ten automatyczny system filtrujący niezależny od człowieka nie jest doskonały. Przypadki, kiedy w oficjalnym repozytorium znajdują się szkodliwe programy nie są odosobnione i zdarzają się coraz częściej.

Użytkownicy muszą pamiętać, że smartfony są jak komputery — pozwalają wykonywać niemal te same akcje, chociaż nie zawsze tak szybko i tak wygodnie, jak z pomocą pełnowymiarowej klawiatury oraz monitora.

Wbrew pozorom, system Android cechuje się efektywnymi zabezpieczeniami — możemy się nawet pokusić o stwierdzenie, że lepszymi niż system Windows. A skoro tak, to z jakiego powodu Android jest na równi utożsamiany ze szkodliwym oprogramowaniem i w takiej skali, co Windows?

Powiedzenie, że najsłabszym ogniwem bezpieczeństwa jest człowiek będzie tutaj bardzo na miejscu:
  • to właściciel telefonu pobiera aplikacje z oficjalnego źródła, w którym niestety znajdują się trojany kryjące się pod płaszczykiem pełnoprawnych gier lub narzędzi,
  • to użytkownik wyraża zgodę na przyznanie instalowanej aplikacji stosownych uprawnień (nie ma żadnego dobrego powodu, aby prosta gra lub kompas czy latarka miałaby uzyskiwać dostęp do wiadomości i kontaktów),
  • w ostatnim etapie to użytkownik zatwierdza instalację wyrażając zgodę na przyznanie uprawnień, na które zazwyczaj nie zwraca uwagi,
  • to użytkownik widząc fałszywy komunikat na stronie internetowej o aktualizacji systemu klika w pop-up i zgadza się na pobranie i uruchomienie pliku,
  • to użytkownik, który pada ofiarą ataku typu smishing pobiera złośliwą aplikację.


  • W większości incydentów bezpieczeństwa winny jest czynnik ludzki, a nie system lub antywirus. Osoby, które interesują się bezpieczeństwem znają przypadek aplikacji Virus Shield w Google Play (jak tłumaczył jej autor, aplikacja trafiła tam przez niedopatrzenie) — na pierwszy rzut oka to antywirus jak każdy inny — w rzeczywistości nie robił nic. Dosłownie. Zanim pracownicy Google usunęli program ze sklepu, został on pierwszego dnia pobrany przez kilkadziesiąt tysięcy osób.
    | Drukuj | Zamknij |