Data: Niedziela, 4 stycznia 2015, 12:48

Upadek bitcoinowej giełdy Mt.Gox nie był efektem ataku, ale manipulacji dokonanej od wewnątrz


Taką informację podała japońska gazeta Yomiuri Shimbun, powołując się na źródła zbliżone do policji. Nie są to informacje całkowicie zaskakujące.

Wczoraj japońska gazeta Yomiuri Shimbun, powołując się na źródła zbliżone do policji, poinformowała, że tylko 1% wciąż nieodzyskanych bitcoinów mógł być utracony w wyniku ataku z zewnątrz. Pozostałe 99% mogło zniknąć w wyniku jakiejś oszukańczej manipulacji, dokonanej w systemie giełdy. Tej manipulacji mogła dokonać osoba znająca system giełdy, być może związana z Mt.Gox, ale japońska gazeta nie wskazuje na żadnego podejrzanego.

W tym miejscu należy wyjaśnić, dlaczego gazety mówią o 650 tys. skradzionych bitcoinów, podczas gdy najpierw były informacje o zniknięciu 850 tys. BTC.

W marcu tego roku przedstawiciele MT.Gox nagle znaleźli 200 tys. BTC, które to środki wcześniej jakoś się zapodziały. W tamtym czasie 1 BTC kosztował 604 dolary, a więc cudem odnaleziono wirtualne środki warte 120 milionów dolarów! To nagłe znalezisko wcale nie zwiększyło wiarogodności Mt.Gox.

Osobą związaną z Mt.Gox i dobrze znaną z nazwiska jest Mark Karpeles, CEO MT.Gox. Już na początku zeszłego roku był on oskarżany przez hakerów o dokonanie oszustwa. Udało im się przejąć konto na Reddit oraz osobisty blog Karpelesa, aby opublikować rzekome dowody tego ouszstwa.

Mt.Gox to najbardziej wyrazisty, ale nie jedyny przypadek nagłej utraty bitcoinów przez e-usługodawcę. Jeszcze przed upadkiem Mt.Gox okradziono polską giełdę Bidextreme.pl. Krótko po upadku Mt.Gox doszło do kradzieży 896 BTC z serwisu Flexcoin. Niepokojące były również problemy Vircurex. To tylko wybrane przykłady.

W obliczu najnowszych doniesień o Mt.Gox każdy komentator powie, że od razu dało się w tym wyczuć przekręt. Warto jednak przypomnieć sobie, jak odmienna była ocena sytuacji, gdy na początku tego roku cena 1 BTC mieściła się w granicach 800-900 dolarów. Nikt nie przypuszczał, że na koniec 2014 roku spadnie ona tak wyraźnie, a media ogłoszą Bitcoin walutą gorszą nawet od rubla.

Czy Bitcoin to rewolucja, czy bańka? Takie pytania zadawano często, ale w odpowiedziach pomijano jedną istotną rzecz. Rewolucja nie wyklucza bańki. Z internetem też kiedyś wiązała się pewna znana bańka.

Bitcoin wciąż ma w sobie coś, co może być zaczątkiem rewolucji. Jest to ciekawy sposób na przekazywanie własności online bez udziału pośrednika. Bitcoin pokazał, że istnieje pewne zapotrzebowanie na tego typu rozwiązania. Rewolucja może czaić się za rogiem, choć w przyszłości trzeba będzie do niej pochodzić z większą ostrożnością.

Marcin Maj
| Drukuj | Zamknij |