Data: Piątek, 12 kwietnia 2013, 10:47

Domena "search" dla Google?


Wpisujesz do przeglądarki adres "search" i ładuje się Google. Firma Google chce to osiągnąć dzięki nowym domenom najwyższego poziomu, które będzie przyznawać organizacja ICANN. Tylko czy system internetowych adresów powinien być aż tak skomercjalizowany?

http://search/


Firma Google chciałaby dostać możliwość korzystania z adresów z końcówką .search. To samo w sobie jest niezwykłe, ponieważ można wątpić w to, czy konkretna internetowa wyszukiwarka powinna zagrabić dla siebie adres z tak powszechnym słowem.

Google chce jednak czegoś więcej. Firma chciałaby, aby organizacja zarządzająca ruchem w internecie - ICANN - pozwoliła na stosowanie adresów bez kropek. Dzięki temu wystarczyłoby wpisać w pasek adresu słowo "search" (szukaj), aby załadować wyszukiwarkę pod adresem http://search/. Oczywiście byłaby to wyszukiwarka Google.

Teoretycznie z bezkropkowych adresów mogliby korzystać inni i np. wpisując "microsoft", przechodzilibyśmy na stronę Microsoftu. Jednak to właśnie Google stara się o bezkropkową domenę z powszechnym słowem, co zostało potwierdzone w liście Google do organizacji ICANN, do którego dotarł serwis TechCrunch.

Ambicje Google nie ograniczają się jednak do domeny .search. Firma chciałaby również domen .cloud, .blog oraz .app. Choć Google działa na rynkach związanych z tymi słowami, nie wydaje się to wystarczającym uzasadnieniem przyznawania jej takich domen. Jeśli dodatkowo te domeny miałyby być "bezkropkowe", to wpisywanie niektórych zwykłych słów w pasek adresu nieuchronnie prowadziłoby do Google.

Komercyjna rewolucja w domenach


Przypomnijmy, że w czerwcu 2011 roku organizacja ICANN zarządzająca ruchem w internecie, otworzyła drogę do tego, aby organizacje mogły otrzymywać własne domeny najwyższego poziomu (TLD). Oznacza to, że adresy internetowe nie będą standardowych końcówek jak .com czy .pl. Strony Google będą mogły kończyć się końcówką .google, strony Coca-Coli końcówką .coca-cola.

Samo staranie się o nową domenę najwyższego poziomu kosztuje 185 tysięcy dolarów. Z tego powodu mówi się, że nowe domeny to czysta komercja. Dodatkowo pojawiły się problemy z przyznawaniem domen, bo wnioskodawcy starają się o takie końcówki, jak .gay, .bible, .wtf czy .sucks. O ile wiadomo, komu przyznać domenę .google, o tyle rozsądne zadysponowanie domeną .sucks wydaje się problemowe.

Ponadto trudno zdecydować, czy domena .apple powinna należeć do firmy komputerowej czy handlującej owocami. Właśnie dlatego proces przydzielania nowych domen trwa tak długo i jak dotąd nikt nie dostał własnej domeny najwyższego poziomu.

Bezkropkowy problem


Już nowe domeny TLD bardzo wiele zmienią. Czy konieczne jest dodatkowo wprowadzanie bezkropkowych adresów? Organizacja ICANN rzeczywiście coś takiego rozważała, ale na chwilę obecną nie wydaje się na to gotowa. Eksperci są raczej przeciwni, choć nie odrzucają tej możliwości definitywnie.

Pytanie tylko, na ile jest to racjonalne? Bezkropkowe adresy byłyby efektowne i niezwykle cenne, ale czy zarządzanie ruchem w internecie powinno opierać się o takie biznesowe kryteria? Czy system adresowania ma służyć wszystkim, czy największym gigantom, którzy zdominowali sieć? Oto jest pytanie.

Marcin Maj
| Drukuj | Zamknij |