heh.pl
Kanał informacyjny Heh.pl


Piątek 19 kwietnia 2024 r.

artykuły | abc komputera (archiwum) | forum dyskusyjne | redakcja


Wtorek, 22 listopada 2005, 23:20

Dokąd zmierza Google?

Google, właściciel najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki internetowej, nie zwalnia tempa. Kurs akcji bije kolejne rekordy, spółka uruchamia kolejne projekty. Jednak choć są one zwykle w powijakach, analitycy już gorączkowo zastanawiają się, komu najbardziej zaszkodzą.

Kurs akcji spółki Google pokonał kolejną psychologiczną granicę. Za jedną akcję właściciela najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej trzeba zapłacić już ponad 400 dol. Podczas debiutu na parkiecie w sierpniu ub.r. za jedną akcję trzeba było zapłacić 85 dol. Kiedy cena akcji kalifornijskiej spółki przekroczyła 200 dol., analitycy zaczęli prognozować, że wkrótce bańka pryśnie i Google zacznie lecieć w dół na łeb, na szyję. Tyle że inwestorzy jakoś nie przejęli się czarnowidztwem - najpierw pękła psychologiczna granica 300 dol., a pod koniec zeszłego tygodnia kolejna - 400 dol. za akcję (fakt, że niemal całej branży technologicznej na amerykańskim rynku Nasdaq ostatnio wiedzie się dobrze).


Marsz po sieci



Google coraz mocniej rozpycha się łokciami - w ostatnim roku finansowym zarobił na czysto prawie 1,3 mld dol., trzy razy tyle, co przed rokiem.
Spółka założona zaledwie siedem lat temu na giełdzie jest już wyceniana na ponad 118 mld dol. - więcej nie tylko niż internetowi rywale jak portal Yahoo czy serwis aukcyjny eBay, ale i Coca-Cola, Cisco Systems czy Time Warner.

Tempo, w jakim rozwija się Google, spędza sen z powiek analitykom i dziennikarzom. Oliwy do ognia dolewają sami właściciele, którzy z godną podziwu konsekwencją ograniczają się do lakonicznych komunikatów lub zwyczajnie odmawiają komentarza.

"Googlemania" zaczęła się we wrześniu br., kiedy właściciele spółki zdecydowali się na dodatkową emisję akcji, która przyniosła im 4 mld dol. Na rynku zawrzało: po co Google takie pieniądze? Idą na wojnę z Microsoftem? Szykują się do wejścia na nowe rynki? Allan Murray na łamach dziennika "The Wall Street Journal" sugerował, że firma zdecydowała się na emisję, bo uważa, że jej akcje są przewartościowane, i chce wyhamować galopujący kurs.



Ktoś nawet zauważył, że liczba wyemitowanych akcji wyniosła dokładnie 14 159 265, co jest dziesiętnym rozszerzeniem liczby pi. Zarząd spółki, rzecz jasna, milczał jak zaklęty.


Pogromca na kredyt



Poza swoim flagowym produktem - wyszukiwarką - Google oferuje wiele innych usług, które wpisują się w misję spółki - zindeksować możliwie każdą informację i umożliwić internautom dotarcie do niej. I tak mamy np. Froogle, serwis porównujący ceny produktów w sieci, Google Desktop - dzięki któremu odnajdziemy na dysku komputera interesujący nas plik, wpisując np. słowa znajdujące się w jego treści. Dzięki Google Earth dostajemy zdjęcia satelitarne dowolnego miejsca na świecie, do poczty elektronicznej jest Gmail, do sortowania zdjęć - edytor Picasa, a do rozmów z wykorzystaniem internetu (zarówno tekstowej, jak i głosowej) - służy komunikator Google Talk.

Choć na razie Google króluje tylko wśród internetowych wyszukiwarek, to dziennikarze i analitycy chętnie widzą w nim pogromcę, który będzie wysadzał z siodła kolejne spółki.

Ot, choćby Google Base. Usługa w wersji beta wystartowała w zeszłym tygodniu. Dzięki niej można dodać do wyszukiwarki praktycznie dowolną informację albo opis przedmiotu wraz ze zdjęciem. Z Google Base skorzystały już sklepy internetowe, komisy samochodowe, pojawiły się też ogłoszenia o pracę oraz przepisy kulinarne. Informacje o uruchomieniu Google Base wyciekły jednak kilka tygodni wcześniej do prasy. O nowej usłudze nie było wiele wiadomo, ale wystarczyło, by w takich tytułach jak "The Wall Street Journal", czy "Financial Times" zaczęły się spekulacje, czy serwis aukcyjny eBay powinien już pakować walizki.

- Teza rzeczywiście atrakcyjna, ale nie sądzę, by eBay miał powody do niepokoju - mówi "Gazecie" Allen Weiner, analityk firmy badawczej Gartner. - Google eksperymentuje z wieloma pomysłami, wypuszcza ich wersje testowe i patrzy, co się stanie - jak zareaguje rynek, konkurenci, no i czy usługi znajdą odzew wśród konsumentów - dodaje Weiner.

I rzeczywiście, nie wygląda na to, by Google Base był konkurencją dla eBaya. Aby tak było, Google musiałby wprowadzić odpowiedni system płatności. EBay ma sprawdzony w praktyce system PayPal, Google, choć od jakiegoś czasu przebąkuje o podobnej usłudze (Google Wallet), nie ma na razie nic.


Wyszukiwanie, telekomunikacja, system?



Jednak zdaniem analityków nie tylko internetowe spółki znajdują się na celowniku Google. Niedawno spółka potwierdziła, że testuje w San Francisco usługę radiowego dostępu do internetu - Google Wi-Fi. Ta informacja budzi wielkie emocje, tym bardziej że Google od kilku lat buduje własną sieć szkieletową.

- Jeśli mamy infrastrukturę, aplikację do łączenia z internetem i komunikator Google Talk, logicznym krokiem jest wejście na rynek telekomunikacyjny - twierdzą analitycy.

- Verizon i SBC [operatorzy telekomunikacyjni w USA - red.] powinni się bacznie przyglądać. Wszystko wskazuje na to, że Google jest mocno zainteresowany nie tylko umożliwianiem ludziom wyszukiwania informacji, ale i samego dostępu do sieci - uważa Scott Kessler, analityk firmy Standard & Poor's.

Co więcej, podnoszą się głosy, że Google może stworzyć platformę, która będzie konkurencją dla systemu operacyjnego Microsoftu - Windows. Faktem jest, że firma zawarła umowę o współpracy z jednym z konkurentów Microsoftu - Sun Microsystems (właściciel języka Java). Google będzie też pomagać w poprawianiu napisanego przez programistów z ruchu open source pakietu biurowego OpenOffice, który konkuruje z Microsoft Office.

Na razie jednak próby przewidzenia tego, co zamierza Google, przypomina wróżenie z fusów. Jeden z komentatorów BBC uznał nawet, że Google... sam nie wie, dokąd zmierza.

Jedno wiadomo na pewno - Google jest mistrzem w zarabianiu olbrzymich pieniędzy na reklamach wyświetlanych przy wynikach wyszukiwania lub reklamach umieszczanych na stronach partnerskich. Pozostałe usługi świadczy zwykle nieodpłatnie i nie wszędzie radzi sobie równie dobrze jak na rynku wyszukiwarek - np. wspomniany już Froogle, choć działa na rynku od dwóch lat, przegrywa m.in. z Shopping.com należącym do eBay.

Jednak przynajmniej z jednego powodu szum wokół Google jest dobry. Inne spółki muszą szybko odpowiadać innowacjami, gdy wiedzą, że jest rywal, który ma ogromny potencjał i który może im niespodziewanie rzucić rękawicę. A na konkurencji z reguły korzysta użytkownik.

Źródło

Wersja do druku
Poleć znajomym: Udostępnij

Podobne tematy


Starsze

22.11.2005 r.

Google wspiera Bibliotekę Kongresu Stanów Zjednoczonych, 20:12

Wymiana dokumentów z urzędami przez Internet, 14:31


Nowsze

23.11.2005 r.

Microsoft rozwija klastry, 2:36

Firefox sprawdza legalność systemu Windows, 2:41


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.


Brak komentarzy. Może warto dodać swój własny?



Autor:  










Copyright © 2002-2024 | Prywatność | Load: 3.13 | SQL: 14 | Uptime: 89 days, 22:41 h:m | Wszelkie uwagi prosimy zgłaszać pod adresem eddy@heh.pl